Jak pachną książki?
Za nami święta przepełnione niepowtarzalną atmosferą radości, spokoju, nadziei. W pamięci przewijają się jeszcze świąteczne zapachy: zielonej choinki, cynamonu, goździków, wanilii i… książek, które pojawiły się zapewne jako prezenty w waszych domach.
Przygotowując ten tekst odkryłam nowe dla mnie słowo „bibliosmia”. Czy jest ono Wam znane? Jeśli nie to już wyjaśniam: „bibliosmia” (z jęz. ang.) oznacza przyjemność płynącą z wąchania książek.
Tak, książki też mają swój aromat. Niezależnie od tego, czy jesteś molem książkowym, czy nie, niewątpliwie znasz zapach książek.
Zamknij oczy. Wyobraź sobie, że wchodzisz do księgarni. Weź głęboki wdech, a od razu poczujesz ten zapach. Niektórzy z nas wyczuwają zapach kawy, drudzy – zapach farby drukarskiej, a jeszcze inni słodki zapach wanilii. Zapach nowych książek, powszechnie uważany jest za lubiany lub wręcz atrakcyjny. To zapach, który pobudza zmysły, wabi potencjalnego czytelnika.
Zapach książek może być również inspiracją. Sam Karl Lagerfeld, wielki projektant mody, który był także „zapalonym” miłośnikiem książek zainspirował się ich aromatem,. Podobno jego prywatna biblioteka liczyła ponad 300 tysięcy książek. Karl stwierdził: „Zapach świeżo wydrukowanej książki to najlepsze perfumy na świecie”.
Razem z Gerhardem Steidlem i Gezą Schoen stworzyli produkt o nazwie „Paper Passion”. Perfumy odwzorowują niepowtarzalny zapach świeżo wydrukowanych książek, czyli nutę zapachową papieru i atramentu, która urzeka nas, gdy po raz pierwszy otwieramy piękną książkę. Opakowanie stworzone przez Lagerfelda przypomina właśnie książkę w eleganckiej lnianej okładce. We wnęce zadrukowanych stron znajduje się flakonik perfum, w którym zamknięty zostały drzewno – aromatyczny zapach dla kobiet i mężczyzn. Autorami tekstów są Günter Grass, Karl Lagerfeld, Geza Schön i Tomy Chambers. Można powiedzieć, że perfumy te są hołdem dla zmysłowości książek. Twórcy pragnęli połączyć sztukę, modę oraz literaturę. odkrywając przestrzenie literatury ważne są nie tylko zmysły dotyku i wzroku, ale i węchu.
Czy im się to udało? Oceńcie sami.
Czy jesteście prawdziwymi książkoholikami? A może należycie do grona osób „cierpiących” na bibliosmię?